Droga

Przyjaciółko "Kurka",

na początek chcę Cię zapytać, czy lubisz mecze piłki nożnej? I czy wolisz je oglądać na stadionie czy na ekranie telewizora. Jeżeli nie, to ten list nie jest do Ciebie. Oddaj go więc do przeczytania swojemu partnerowi - mężowi, narzeczonemu czy chłopakowi. O ile on naturalnie lubi tę dyscyplinę sportu, bo zdarza się przecież, że są mężczyźni, którzy nie przepadają za piłką. Ale to się rzadko zdarza. W ogóle od pewnego czasu sport zaliczono do kultury masowej i niejako stanowi obecnie alternatywę opery, galerii malarstwa czy ambitnej książki. Naturalnie spora część społeczeństwa, w tym także niżej podpisany, ma spore kłopoty z takim potraktowaniem sportu, a piłki nożnej zwłaszcza. Spieszę więc, Droga Przyjaciółko (lub Przyjacielu), wyjaśnić, o co mi chodzi.

W tym roku nie było problemów z bójkami między kibicami warszawskiej Legii i krakowskiej Wisły, gdyż... tytuł zdobyła Legia jeszcze przed meczem między tymi odwiecznymi konkurentami. Ponadto organizatorzy meczu Legia - Wisła chcieli się okazać spryciarzami i kibiców Wisły nie zaprosili na mecz i nie wydzielili dla nich oddzielnego sektora stadionu. Odniosło to, tak się przynajmniej zdawało, pożądany skutek, gdyż do burd na stadionie nie doszło.

Jednak nie do końca. Część uczestników święta kultury masowej, jakim jest piłka nożna obrała sobie wroga zastępczego, który zawsze (bez przesady - prawie zawsze) znajdzie się pod ręką: mianowicie policję oraz przedmioty kultury materialnej w postaci fotelików i stolików w ogródkach kawiarnianych. Trzeba sprawiedliwie napisać, że tym razem impreza kulturalna miała miejsce w sporej odległości od stadionu. Pewną liczbę uczestników tego wydarzenia trzeba było zamknąć w miejscach odosobnienia, a inną, dość sporą grupę (policjantów) położyć na szpitalnych łóżkach (w tych szpitalach, których personel akurat nie strajkował). Jak się ta impreza kulturalna skończy - nie wiadomo, ale mądre książki przewidują nawet 10 lat więzienia.

Dyskusja zgoła literacka na najwyższym kulturalnym poziomie wybuchła po opublikowaniu przez trenera składu drużyny reprezentacji Polski w piłce nożnej. W zasadzie chodzi o 23 chłopców i mężczyzn, którzy będą bronić honoru ojczyzny w Niemczech za około 20 dni. Piszę honoru, bo przecież kopanie piłki to czyn patriotyczny i kulturalny. Chyba, że się akurat nie trafi w futbolówkę, a w kostkę nogi, brzuch czy głowę przeciwnika.

Dyskusja wybuchła dlatego, że nikt nie zgadza się na taki skład reprezentacji, jaki wymyślił - sam lub za namową innych - trener.

Jak powszechnie wiadomo, wszyscy Polacy są lekarzami, a w okolicach mistrzostw świata - znawcami piłki nożnej. Do zgody więc w narodzie nie mogło dojść. I to nie ma większego znaczenia, bo jak nas uczy historia i pan trener Kazimierz Górski - można na mistrzostwach postawić na małolata o nazwisku Władysław Żmuda, który okaże się jednym z najlepszych obrońców turnieju.

Obecny spór kręci się jednak wokół tego, że trener nie wziął nikogo za zasługi. A że ja ten pogląd podzielam - więc kończę i pozdrawiam.

Marek Teschke

2006.05.24