Jak informowaliśmy w poprzednim „Kurku”, Szczytno straciło już status 25-tysięcznego miasta. Zameldowanych jest tu na stałe 24 877 osób, czyli o 222 osoby mniej niż rok temu. Czy to powód do zmartwień i czy władze miasta powinny podjąć działania, aby tę tendencję odwrócić?

Martwić się czy nie?

UCIEKAJĄ ZA PRACĄ

- Jak przychodziłem 10 lat temu do pracy w Szczytnie miasto liczyło 28 tys. mieszkańców – wspomina sekretarz miasta Lucjan Wołos. Mówiło się wówczas o bliskiej perspektywie uzyskania statusu trzydziestotysięcznika. Uważa jednak, że spadek liczby mieszkańców nie zaszkodził wizerunkowi Szczytna. – Wtedy było większe, ale za to bardziej zapyziałe, teraz dzięki wielomilionowym inwestycjom jest bardziej funkcjonalne.

Zdaniem wiceburmistrza Krzysztofa Kaczmarczyka najwięcej ludzi wyjeżdża ze Szczytna na studia i w poszukiwaniu pracy, często także za granicę.

- Aby przystąpić do budowy deszczówki na ul. Żeromskiego musimy uzyskać zgodę od właścicieli terenu. Wysyłamy do nich korespondencje, w tym do krajów po byłej Jugosławii, Stanów Zjednoczonych i Kanady – wylicza wiceburmistrz.

Innym niekorzystnym czynnikiem dla Szczytna jest niewielka już liczba wolnych terenów nadających się pod budownictwo mieszkaniowe. Z kolei w sąsiedniej gminie jest ich pod dostatkiem.

- Ludzie osiedlają się na atrakcyjnych terenach na obrzeżach miasta, bo mogą tam korzystać z tej samej infrastruktury. Województwo warmińsko-mazurskie w ciągu ostatnich lat zmniejszyło się o 100 tys. mieszkańców. U nas następuje tylko migracja między miastem a gminą. Lipowa Góra, Kamionek, Korpele, Szczycionek, Rudka, Płozy to miejscowości gdzie przybywa mieszkańców. Tak naprawdę ci, którzy tam mieszkają mają poczucie, że żyją w mieście.

POTRZEBA MIEJSC PRACY

Czy spadająca liczba mieszkańców jest powodem, żeby się martwic?

- Uwzględniając aspekt ekonomiczny, tak – odpowiada sekretarz Wołos. - Mamy mniej podatników, co może skutkować mniejszymi wpływami do budżetu.

Zdaniem radnego Dariusza Malinowskiego w rzeczywistości liczba mieszkańców jest jeszcze mniejsza, niż podają oficjalne statystyki.

- Dużo z tych co wyjechali za granicę wciąż jest zameldowanych w Szczytnie. Na mojej ulicy w jednym z domów trzy osoby są w Szwecji i Anglii – mówi radny. Według niego jedynym skutecznym czynnikiem sprzyjającym zahamowaniu odpływu mieszkańców byłoby pojawienie się nowych zakładów pracy.

- Dużą nadzieję wiążemy z uruchomieniem lotniska – dodaje wiceburmistrz.

PROMOCJA RODZINY NIE U NAS

Coraz więcej gmin w Polsce, chcąc zatrzymać odpływ mieszkańców i zachęcić ich do posiadania potomstwa prowadzi własną politykę prorodzinną. W Krakowie radni zaproponowali zwiększenie z własnych środków zasiłku na trzecie i kolejne dziecko w rodzinie z 80 do 160 zł miesięcznie, a zapomogę z tytułu rozpoczęcia roku szkolnego ze 100 do 150 zł rocznie. W Lublinie z kolei trwają przygotowania do wprowadzenia karty dużej rodziny. Ma ona uprawniać rodziny wielodzietne do zniżek np. w przejazdach komunikacją miejską, opłatach za przedszkole czy wstęp na basen. Ma ona wejść w życie jeszcze w tym roku. Miasto zaproponowało też podpisanie umowy z innymi organizacjami i firmami, po to, by rodziny wielodzietne mogły płacić mniej w kinach, muzeach czy ogrodzie botanicznym. Także Tarnów chce wprowadzić kartę dużej rodziny. Otrzymałyby je te, które mają troje i więcej dzieci. Po wprowadzeniu podobnych kart w innych miastach, np. Wrocławiu, w Tychach, Gdańsku, firmy oferujące zniżki (od pizzerii po dilerów samochodowych) twierdzą, że ich wpływy wzrosły.

Przedstawiciele władz Szczytna do takich pomysłów podchodzą sceptycznie.

- Moim zdaniem takie inicjatywy nie przyniosą spodziewanych skutków. To trochę taki populizm. Oczywiście mogą się na to decydować samorządy, które mają dużo pieniędzy. Nasze możliwości są ograniczone – mówi wiceburmistrz Kaczmarczyk.

Sensu pomagania rodzinom wielodzietnym nie widzi radna Zofia Żarnoch. - Znam ludzi, którzy posiadają dużo dzieci, ale wcale się nimi nie zajmują. Zastanawiam się czasami, czy nie lepiej byłoby im je odebrać i przekazać do wychowania odpowiednim ośrodkom.

Zdaniem Lucjana Wołosa niewiele jest czynników, które byłyby w stanie wpłynąć na poprawę demografii i powstrzymanie wyludniania się całej Europy. – Ludzie w pogoni za pieniądzem nadmiernie poświęcają się pracy. Posiadanie potomka odkładają na później. A jak ktoś przed trzydziestką nie zdecyduje się na dziecko, później jest już zdecydowanie trudniej.

(o)