W minionym tygodniu młodzi mieszkańcy Szczytna zgromadzili się na placu Juranda, aby zaprotestować przeciwko podpisaniu przez Polskę porozumienia ACTA. Rozpostarli nad głowami liczne transparenty i głośno skandowali rozmaite hasła, m. in. „wolność dla internetu”. Nie zabrakło też okrzyków antyrządowych, a w płomieniach stanął nawet policyjny radiowóz, tyle że była to... zabawka.

Nie dla ACTA!

Organizatorką szczycieńskiego protestu była Justyna Koziatek, uczennica maturalnej klasy ZS nr 2.

- Skrzyknęliśmy się na Facebooku, bo nie wyobrażamy sobie, aby ktoś kontrolował internet, poddawał go cenzurze, albo zamykał jakiekolwiek portale lub strony - oburza się Justyna. Nie można zarzucić jej nieznajomości tematu, bo cytuje z pamięci paragrafy ACTA.

Uważa, jak reszta demonstrantów, że nie zawierają one nic innego, jak ograniczanie swobód obywatelskich. Młode pokolenie zgromadzone na placu dodatkowo mocno oburzył fakt podpisania umowy ACTA przez obecny rząd bez wcześniejszych konsultacji z obywatelami.

- Nie damy się i będziemy protestować aż do skutku. Jest jeszcze czas – wykrzykiwali uczestnicy protestu, których zebrała się ponad setka (według organizatorów 300 osób).

Szczycieńska demonstracja miała finał pod pomnikiem Orła Białego, gdzie zebrani obiecali sobie, że w niedzielę (29 stycznia) spotkają się na akcji protestacyjnej w Warszawie.

REGULACJE JUŻ SĄ

Porozumienie ACTA, jak twierdzą jego twórcy, ma dać poszczególnym krajom oręż do walki z naruszeniami prawa własności intelektualnej, co dotyczy m. in. artystów scen muzycznych. Jak się okazuje oni sami mają w tej sprawie wątpliwości.

- Jak każdy artysta powinienem być „za”, ale mam wątpliwości - mówi znany pieśniarz, Jarosław Chojnacki. Jak zauważa, odpowiednie regulacje są już w polskim prawie, więc irytuje go nie porozumienie ACTA, a co innego. Jako członek ZAIKS-u, który jest właśnie po to, aby dbać o prawa autorskie ma wiele zastrzeżeń do jego władz. Gdyby ta organizacja zajęła się na poważnie problemem ochrony dóbr własności intelektualnych, żadne ACTA nie byłyby potrzebne. Uważa jednak, że wielu młodych ludzi zaangażowało się w protest głównie z tego powodu, że chodzi im o darmowe ściąganie z internetu muzyki czy gier. Jednak jako twórca jest i w tej kwestii rozdarty.

- Prawo do czerpania dóbr kulturalnych powinni mieć i ci, którzy nie są na tyle dobrze sytuowani, aby kupić sobie legalną płytę w zaporowej wręcz dla nich cenie - konkluduje Jarosław Chojnacki.

ŻĄDZA ZYSKÓW

Prawa autorskie dotyczą także i tych artystów, którzy prezentują w internecie swoje dzieła w postaci grafik czy obrazów. Porozumienie ACTA, wydawałoby się, powinno im odpowiadać. Tymczasem inny twórca, plastyk pochodzący ze Szczytna Kazimierz Napiórkowski, jest zdecydowanie przeciwny takim systemowym rozwiązaniom.

- To nasze państwo za pomocą własnych przepisów, a nie globalnych porozumień powinno dbać o sprawy swoich obywateli - mówi Kazimierz Napiórkowski. Dodaje, że podczas studiowania treści porozumienia ACTA miał jedno dominujące wrażenie, że tworzący ów dokument (koncerny fonograficzne, czy filmowe) kierowali nie troską o ochronę praw autorskich, ale żądzą uzyskania jak największych dochodów.

REGLAMENTOWANY INTERNET

A co się dzieje na forum internetowym? Tam aż wrze od licznych protestów, które przybierają najrozmaitsze formy, od dramatycznych wystąpień i apeli, po wręcz satyryczne akcenty. Między innymi zaniepokojenie bezkrytycznym podpisywaniem ACTA wyrażała i nadal wyraża Fundacja Panoptykon, zachęcająca rząd do publikacji istniejącej dokumentacji w sprawie rzeczonego porozumienia. Swoje wątpliwości miał także Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, który oficjalnie zarekomendował niepodpisywanie traktatu, uznając ACTA za niebezpieczne dla praw i wolności określonych w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej. Odnośnie satyry, to w necie przywoływane są nawet pamiętne kartki żywnościowe z czasów PRL-u, tyle że tym razem przeciwnicy ACTA proponują naszemu rządowi wydawanie kartek reglamentujących dostęp do internetu.

Marek J. Plitt