Nie tylko Kraków

Przez dwa kolejne tygodnie opisywałem w swoich felietonach atmosferę Krakowa. Natomiast moje wcześniejsze nastrojowe wspomnienia dotyczyły głównie Warszawy. Akurat nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ w Stolicy przemieszkałem ponad 80 procent swojego życia. Ale istnieją przecież jeszcze inne polskie miasta, które miałem okazję poznać i wchłonąć nieco miejscowej, artystyczno-rozrywkowej atmosfery. Zatem dzisiaj kilka słów o Wrocławiu, Toruniu i Katowicach. A jeśli starczy miejsca, to zahaczę jeszcze o nadmorskie Trójmiasto.

W latach sześćdziesiątych wielokrotnie bywałem we Wrocławiu. Interesował mnie teatr, a właśnie we Wrocławiu Jerzy Grotowski kierował słynnym „Laboratorium”, która to eksperymentalna placówka była wówczas miejscem niemal świętym dla europejskich wyznawców sztuki teatralnej. Jako ciekawostkę przytoczę, że wspaniała aktorka, a obecnie także pani profesor Akademii Teatralnej Maja Komorowska zaczynała swoją wielką karierę, w latach sześćdziesiątych, właśnie w teatrze „Laboratorium”.

W opisywanych czasach egzystował we Wrocławiu światowej sławy teatr pantomimy Henryka Tomaszewskiego, a także Wrocławska Opera i Teatr Polski. Dodajmy, że w tamtejszej wytwórni filmowej kręcono filmy, chociażby słynnych „Samych swoich”, toteż wrocławscy aktorzy teatralni byli popularni w całej Polsce, to jest rozpoznawalni. Wymienię kilka nazwisk, z którymi miałem okazję zetknąć się w owych sześćdziesiątych latach. Przede wszystkim Witold Pyrkosz. Któż go dzisiaj nie zna? Poza nim nieżyjący już Eliasz Kuziemski, chyba pierwszy z braci aktorskiej, który zaprezentował się w telewizji jako kucharz. Następnie aktor oglądany obecnie w serialu o rodzinie Kiepskich - Ryszard Kotys. No i stworzony do ról czarnych charakterów Zdzisław Kuźniar (taki łysy, co to w filmie „Va Bank” usiłował zadźgać Kwintę długim sztyletem ukrytym w lasce). Pośród nich przezabawny, wesoły kabaretowiec Andrzej Mrazek (w „Samych swoich” grał rosyjskiego żołnierza Saszkę). Całe to bractwo, w wolnych chwilach, przesiadywało w kawiarni „Stylowa” przy placu Kościuszki lub też biesiadowało w restauracji hotelu „Monopol” przy ulicy Modrzejewskiej, tuż koło Świdnickiej. Wtedy były to lokale dość zapyziałe, choć ze śladami dawnej świetności. Dzisiaj „Monopol”, po remoncie, jest najwyższej klasy, pięciogwiazdkowym, stylowym hotelem podobnie jak - zgodnie z nazwą - kawiarnia „Stylowa”.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.