Styczeń był ostatnim miesiącem, w którym istniała możliwość podróżowania koleją ze Szczytna do Pisza. Od 1 lutego legendarna "strzała północy", słynąca z powolności i urokliwej trasy znika z rozkładu jazdy.

Ostatni odjazd

ODCIĘCI OD CYWILIZACJI

Ostatnio trasę Olsztyn-Pisz obsługiwały dwa składy: pierwszy wyjeżdżał ze stolicy Warmii o godzinie 10.43, drugi o 14.35. Mimo że większość pasażerów wsiadających w Olsztynie wysiadała w Szczytnie, nie brakuje takich, którzy decyzję o likwidacji połączenia uważają za fatalne posunięcie. Należy do nich mieszkaniec Kolonii Jeremiusz Brzostowski.

"Fakt likwidacji połączeń na tej trasie oznacza brak dojazdu do pracy, szkoły, urzędu, szpitala, przychodni w Olsztynie. Dla wielu to dalsze odcięcie okolicy od cywilizacji" - pisze w liście do redakcji (pełną treść publikujemy w dziale "Listy").

NIEWŁAŚCIWE GODZINY

Zdaniem Wojciecha Bukowskiego, naczelnika działu marketingu w spółce PKP Przewozy Regionalne, o zawieszeniu ruchu na linii zdecydowały przede wszystkim względy ekonomiczne.

- Pula, którą dostajemy na dofinansowanie połączeń z Urzędu Marszałkowskiego okazuje się niewystarczająca w skali całego województwa. Stąd musimy likwidować niektóre pociągi, a kursowanie innych mocno ograniczać - tłumaczy Bukowski. Wybór na linię Olsztyn-Pisz padł przede wszystkim ze względu na małą liczbę pasażerów i fatalną jakość techniczną torów.

- Pociąg jeździł powoli. W tygodniu w godzinach przedpołudniowych korzystało z niego po czterdzieści osób, a więc tyle, ile przewieźć może autobus - mówi Wojciech Bukowski.

Inaczej do sprawy podchodzi Ireneusz Zieliński, pracownik telekomunikacji kolejowej ze Szczytna. Jego zdaniem za małą liczbę pasażerów odpowiadają sami kolejarze, ustalając takie a nie inne godziny kursowania pociągów.

- Wiadomo, że większość ludzi kończy pracę po piętnastej, a pociąg odjeżdża godzinę wcześniej. A kto będzie jeździł z Olsztyna do Pisza po dziesiątej rano - zastanawia się Zieliński.

Frekwencję w pociągu między Piszem a Szczytnem ratuje tylko młodzież i studenci. Ci ostatni jednak podróżują koleją przede wszystkim w weekendy. W środku tygodnia wagony z reguły świecą pustkami.

TRAGEDII NIE MA

Cztery stacje na odcinku Szczytno-Pisz znajdują się w miejscowościach należących do gminy Świętajno. Jej wójt Janusz Pabich do decyzji PKP podchodzi spokojnie.

- Nie robiłbym z tego wielkiej tragedii. Powstałą wskutek likwidacji pociągów lukę szybko zapełnią przewoźnicy autobusowi - uważa wójt. Potwierdza jednocześnie, że z transportu kolejowego korzystało niewielu mieszkańców gminy. Wójt nie żywi obaw odnośnie zmniejszenia ruchu turystycznego w miesiącach letnich.

- Żyjemy w czasach, kiedy praktycznie każdy ma samochód i coraz mniej ludzi porusza się pociągami - mówi Janusz Pabich. Dodaje jednak, że tendencja do rezygnowania z transportu kolejowego jest niekorzystna dla środowiska i infrastruktury drogowej. Zdaniem wójta Świętajna brak pociągów przełoży się na większą ilość samochodów, również ciężarowych, niszczących i tak nie najlepszą nawierzchnię lokalnych szos.

- Należy również pamiętać, że Puszcza Piska to żywa fabryka drewna. Dysponując dobrą linią kolejową moglibyśmy uruchomić transporty do odbiorców strategicznych z Kwidzyna, Świecia i wielu innych zakątków Polski - mówi wójt Pabich.

SZCZYTNO ZOSTAJE

Przyszłość linii kolejowej ze Szczytna do Pisza nie jest jeszcze przesądzona i w najbliższym czasie raczej nie powinna podzielić ona losu odcinka Szczytno-Biskupiec. Na trasie będą kursować pociągi towarowe, dostarczające między innymi gaz do rozlewni w Spychowie. Co do ruchu pasażerskiego, nic nie wskazuje na to, żeby został szybko przywrócony.

- To sprawa samorządów. Jeśli znajdą pieniądze, pociągi wrócą - mówi Wojciech Bukowski.

Spokojni mogą być na razie mieszkańcy Szczytna. Najbliższe zmiany w rozkładzie jazdy pociągów nastąpią na początku czerwca i, jak zapewnia Wojciech Bukowski, nie przyniosą redukcji kursów na trasie Olsztyn-Szczytno.

Wojciech Kułakowski

2007.01.31