Wojskowe rządy na terenach zlikwidowanych wsi trwały czterdzieści lat. Historia zatoczyła jednak koło. Na początku lat 90. poligon podzielił los wysiedlonych niegdyś miejscowości. Dziś gospodarują tu leśnicy, którzy próbują naprawić straty poczynione w przyrodzie przez wojsko.

W królestwie cietrzewi

WOJSKOWE RZĄDY

W czasie istnienia poligonu wojskowego w Muszakach cywile formalnie nie mieli wstępu na jego teren. Obszar podzielony został na dwie strefy. Do pierwszej, leżącej na obrzeżach poligonu można się było dostać za okazaniem specjalnej przepustki. W drugiej niepodzielnie rządziło już wojsko. Na ćwiczenia przyjeżdżali tu żołnierze z całej Polski. Można to poznać chociażby po napisach, które pozostawili po sobie na wieży kościoła w Małdze na pamiątkę swojego pobytu na Mazurach. Poligon był wykorzystywany dwa razy w roku - wiosną i jesienią. Ćwiczenia trwały na ogół półtora miesiąca. Według relacji jednego z mieszkańców sąsiadującej z wojskowym terenem miejscowości, w Małdze istniał poligon chemiczny. Dalej, w rejonie zlikwidowanej wsi Ulesie - czołgowy. Na potrzeby armii pobudowano tu wiele obiektów. Na fundamentach niektórych zburzonych domów powstawały bunkry. Częściowo wykorzystywano istniejące już drogi, ale budowano także nowe, asfaltowe, by umożliwić przejazd ciężkiego sprzętu.

ZGUBNE MELIORACJE

Funkcjonowanie poligonu wiązało się nie tylko z likwidacją kilku wsi i wysiedleniem ich mieszkańców, ale również ze zniszczeniami w środowisku naturalnym. Zlokalizowany w Puszczy Napiwodzko-Ramuckiej obszar przedstawiał dużą wartość, jeśli chodzi o walory przyrodnicze. Występowało tu wiele rzadkich gatunków zwierząt i roślin. Ćwiczenia wojskowe z użyciem ciężkiego sprzętu bojowego zakłócały spokój prawowitym mieszkańcom lasu oraz ograniczały im możliwości rozwoju.

Największe spustoszenie w ekosystemie spowodowały przeprowadzane na potrzeby armii melioracje. W latach 50. i 80. ubiegłego stulecia wojsko wykopało kanał i ok. 70 km rowów.

- Naruszyło to panujące tu dotychczas stosunki wodne. Nastąpiło znaczne przesuszenie gruntu, a to pociągnęło za sobą zmianę warunków bytowania zwierząt i roślin - mówi zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Jedwabno Zbigniew Popławski.

KRAJOBRAZ PO POLIGONIE

Przez wiele lat leśnicy mieli ograniczony dostęp na teren poligonu i gospodarka leśna była prowadzona na nim w bardzo ograniczonym zakresie. Dopiero pod koniec lat 80. wojsko zorientowało się, że wykonane melioracje wpłynęły negatywnie na środowisko naturalne. Wtedy zaczęto wspólnie z leśnikami podejmować działania zmierzające do poprawy sytuacji. W tym okresie poligon ulegał już stopniowej likwidacji. Wkrótce spotkał go ten sam los, co istniejące tu niegdyś wsie. Wojsko wyprowadziło się stąd na dobre w 1993 roku. Poligonowe obiekty zaczęły popadać w ruinę. To, co przedstawiało jakąkolwiek wartość, padło łupem szabrowników. Cały obszar służący do tej pory armii przeszedł na własność Skarbu Państwa. Pojawił się problem, jak od nowa zagospodarować pozostawione przez wojsko tereny. Pomysły na to były różne.

- Mówiło się m.in. o tym, by wybudować tu wysypisko śmieci. Planowano także utworzenie miejsca, w którym neutralizowano by niewybuchy - opowiada Zbigniew Popławski.

POWRÓT PTAKÓW

Ostatecznie na popoligonowych terenach zaczęli gospodarować leśnicy. Od razu przystąpili do naprawy szkód wyrządzonych w przyrodzie przez wojsko. Najpilniejszą potrzebą stało się przywrócenie równowagi w środowisku wodnym. W tym celu w latach 1997-1998 wykonano na rzekach i kanałach płynących przez teren dawnego poligonu 11 przegród piętrzących wodę oraz 10 przepustów i jeden jaz. Ich głównym zadaniem jest spowolnienie spływu wód wiosenno-letnich. Obecnie przegrody wymagają naprawy, a leśnicy planują wybudowanie kolejnych czterech.

- Po tych kilku latach widać, że spełniły one swoją rolę. Dzięki nim zaobserwowaliśmy wiele pozytywnych zjawisk przyrodniczych, które nie występowały tu w czasach funkcjonowania poligonu - mówi Zbigniew Popławski.

Do najbardziej znaczących zalicza wykształcenie się siedlisk umożliwiających gniazdowanie gatunkom ptaków dotychczas nielęgowym. W rejonie rezerwatu Małga można spotkać dziś m.in. zimorodka, łabędzia niemego i orlika krzykliwego. Wzrosła także liczebność par lęgowych ptaków występujących dotąd bardzo nielicznie, np. derkacza, żurawia czy kszyka. Głównym celem działań podejmowanych przez Nadleśnictwo Jedwabno w okolicy byłego poligonu jest stworzenie jak najlepszych warunków do utrzymania i rozwoju lokalnej populacji cietrzewia. Liczba tych rzadkich ptaków dochodzi tu do 120 sztuk.

- Nasze działania konsultujemy z Wojewódzkim Konserwatorem Przyrody, Północnopodlaskim Towarzystwem Ochrony Ptaków oraz sąsiednimi nadleśnictwami - mówi Zbigniew Popławski.

Zdaniem zastępcy nadleśniczego, wciąż jeszcze daleko do pełnej naprawy szkód wyrządzonych przez poligon.

- Nigdy nie uda się w stu procentach powrócić do pierwotnego stanu - uważa.

TYLKO DLA ODPOWIEDZIALNYCH

Obecnie teren byłego poligonu jest chętnie odwiedzany przez turystów, głównie tych, którzy są amatorami rowerowych wycieczek. Samochodem lepiej tu nie wjeżdżać - grozi za to kara.

- Przyroda w niektórych przypadkach nie lubi człowieka. Dlatego uważam, że tereny te powinni odwiedzać tylko odpowiedzialni turyści - mówi.

Dodaje, że jednym z niewielu plusów istnienia poligonu był ograniczony dostęp ludzi w rejony obfitujące w przyrodnicze osobliwości. Dziś zainteresowanie okolicą ma również negatywne strony.

- W ubiegłym roku kontaktowała się ze mną pani, która koniecznie chciała organizować tu wyścigi terenowych samochodów. Na różne sposoby przekonywałem ją, żeby odstąpiła od tego pomysłu, ale ona była uparta. W końcu oznajmiłem jej, że znajdują się tu niewybuchy po wojsku. To ją zniechęciło - opowiada Zbigniew Popławski.

KOŁO HISTORII

Śladów wojskowej bytności jest tu wciąż sporo. Na każdym kroku można się natknąć na części radiostacji, metalowe puszki, zburzone bunkry. Gdzieniegdzie widać też resztki torów przeszkód zbudowanych z opon wojskowych skotów. Pozostały także uszkodzone pociskami drzewa.

- Mamy problem z ich zbytem - przyznaje zastępca nadleśniczego.

Budynki postawione na potrzeby armii to dziś już ruiny. W rejonie nieistniejącej wsi Sadek wzniesiono wieżę obserwacyjną, z której wyżsi rangą wojskowi oglądali poczynania żołnierzy podczas ćwiczeń na poligonie. Dziś przedstawia ona opłakany widok - powyrywane okna, wybite szyby i zniszczone tynki. Obiekt ten nie został przekazany Lasom Państwowym, do dziś odbywają tu ćwiczenia jednostki służb specjalnych.

Oglądając ślady po byłym poligonie nie sposób nie odnieść wrażenia, że historia zatoczyła koło. Powstał on kosztem kilku zlikwidowanych wsi, których mieszkańcy, utraciwszy cały dorobek życia, musieli szukać nowych siedzib. Teraz spotkał go podobny los do Małgi i sąsiednich miejscowości.

Ewa Kułakowska


Za pomoc w przygotowaniu artykułów dziękuję Pani Marcie Sienkiewicz oraz pracownikom Nadleśnictwa Jedwabno Zbigniewowi Popławskiemu i Henrykowi Sienkiewiczowi.

2005.12.14