O wielkim szczęściu może mówić 55-letni Edmund Ż., który w czwartkowe popołudnie, kierując dostawczym oplem na przejeździe kolejowym w Korpelach zderzył się z szynobusem relacji Olsztyn – Szczytno. Mężczyzna wyszedł z wypadku bez szwanku.

Wypadek na torach

ZDERZENIE Z SZYNOBUSEM

Do zdarzenia doszło w czwartek 22 marca około 15.30. Szynobus relacji Olsztyn – Szczytno był już blisko celu, gdy na torowisko wjechał dostawczy opel movano na podlaskich numerach rejestracyjnych. Kierujący nim 55-letni Edmund Ż., zmierzając od strony Nidzicy, wcześniej dojechał do przejazdu w Korpelach i zatrzymał się przed znakiem „stop”. Wtedy, jak potem tłumaczył, zmylił go inny samochód, który ruszył. Kierowca opla pojechał za nim, nie zauważając nadjeżdżającego szynobusu. Doszło do zderzenia obu pojazdów, pociąg wlókł samochód przez około 100 metrów. Edmund Ż. może mówić o wielkim szczęściu. Mimo że przód jego auta został mocno uszkodzony, jemu nic się nie stało. Na miejsce przyjechała policja, straż pożarna oraz załoga karetki pogotowia, ale mężczyzna odmówił pomocy lekarskiej. Zarówno on, jak i maszynista byli trzeźwi.

OKIEM PASAŻERKI

Niemało strachu najedli się również pasażerowie szynobusu, których było około 80. Wielu z nich, tak jak pani Małgorzata ze Szczytna, akurat wracało z pracy w Olsztynie.

- Nagle pociąg gwałtownie zahamował. Niewiele brakowało, bym spadła z siedzenia. Na szczęście dojeżdżaliśmy już do celu i byliśmy przygotowani do wysiadania. Zdążyłam już spakować czytaną książkę i założyć kurtkę. W ostatniej chwili zdołałam się przytrzymać – opowiada pasażerka. Dodaje, że przez chwilę w szynobusie zapanował popłoch. - Ja nie siedziałam z przodu, ale osoby, które widziały wszystko z bliska, bardzo to przeżyły. Niektóre z nich następnego dnia bały się wsiąść do pociągu – mówi pani Małgorzata. Obsługa poinformowała pasażerów, że usuwanie skutków zderzenia przeciągnie się w czasie, więc wszyscy zdecydowali się na pieszą wędrówkę do Szczytna. Okoliczności oraz przyczyny wypadku wyjaśnia teraz policja. Bada ona, czy nie doszło do sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym. Kodeks karny przewiduje za to karę od roku do dziesięciu lat pozbawienia wolności.

(ew)

TO NIE PIERWSZY RAZ

Przejazd w Korpelach to niebezpieczne miejsce. W minionych latach dochodziło tu do groźnych wypadków. Poniżej przypominamy kilka z nich.

* Najtragiczniejsze zdarzenie na przejeździe w Korpelach miało miejsce we wrześniu 2000 roku. Kierująca renault laguną Janina L. jadąc od strony Szczytna, wjechała wprost pod pociąg relacji Olsztyn – Szczytno. Lokomotywa staranowała auto i wlokła je jeszcze ok. 200 metrów. Kierująca samochodem kobieta, uderzona prawdopodobnie zderzakiem lokomotywy w głowę, zginęła na miejscu. Towarzyszący jej mąż odniósł jedynie niewielkie obrażenia głowy. Oboje byli policjantami, feralnego dnia wracali z urlopu na Mazurach.

* W maju 2005 roku mieszkaniec Jabłonki kierujący fiatem pandą wpadł pod pociąg relacji Olsztyn – Szczytno. Lokomotywa pchała samochód jeszcze przez około 100 metrów. Mężczyzna wyszedł z wypadku praktycznie bez szwanku, doznał tylko lekkich obrażeń. Policjantom tłumaczył, że oślepiło go słońce i nie zauważył nadjeżdżającego pociągu. Według strażaków uratowało go to, że pojazd nie dostał się wprost pod koła lokomotywy, lecz zawisł na jej zderzaku.

* W sierpniu 2007 roku kierujący seatem mieszkaniec Olsztyna zderzył się z pociągiem jadącym od strony Szczytna. Kierowca nie odniósł poważniejszych obrażeń. Zniszczeniu uległ za to tył samochodu, wyrwane zostały także stojące przy przejeździe betonowe słupy.