Na co dzień pracownik Urzędu Gminy, w weekendy kitesurfer. Marcin Gołąb ma nietypowe, wodne hobby. Latawiec i deska to poza rodziną jego największa miłość.

Z latawcem nad morze
– To adrenalina nie do opisania i właśnie o to chodzi tak naprawdę w tym sporcie - mówi o swojej pasji Marcin Gołąb

Z KOLEGĄ NAD WODĘ

Marcin Gołąb jest informatykiem w szczycieńskim Urzędzie Gminy. Prowadzi również własną firmę w postaci sali zabaw dla dzieci, co pochłania mu sporo czasu w ciągu tygodnia. W weekendy więc wypoczywa w dość nietypowy sposób. Wszystko zaczęło się w 2005 roku. – Pracując wtedy w sklepie komputerowym, poznałem kolegę. Wpadliśmy na pomysł wyjeżdżania w weekendy nad wodę, by wypoczywać aktywnie. Kupiliśmy sobie stare, wysłużone deski do windsurfingu, chcąc spróbować swoich sił na okolicznych jeziorach – opowiada. Głównie jeździli na Warchały, bo to akwen najbardziej przygotowany do nauki windsurfingu. - Dość płytka woda powoduje, że jest tam bardzo bezpiecznie jeśli chodzi o naukę pływania jakimkolwiek sprzętem – opisuje. Ani on, ani jego kolega Ryszard nie mieli jednak żadnego nauczyciela od windsurfingu. – Jesteśmy samoukami – śmieje się nasz bohater. – Czasami podpatrywaliśmy jakieś filmiki w Internecie i stamtąd czerpaliśmy wiedzę – dodaje.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.