Koniec żartów

Zimowe niespodzianki

Już wydawało się, że tej zimy ani nasze nosy, ani uszy nie zmarzną, gdy niespodziewanie aura przestała żartować. Temperatura spadła, a co gorsza ma być jeszcze niższa, nawet do około - 15o C, a być może nocą nawet do – 20. Brrr, co za ziąb! Jak dotąd, niby nie spadło dużo śniegu, więc nie ma kłopotu z jego usuwaniem, ale tam gdzie odśnieżanie było prowadzone systematycznie i od pierwszych śniegów, powstały nawet spore hałdy zleżałego białego puchu.

Jedna z większych śniegowych górek piętrzy się pod marketem „Biedronka”, tym nad małym jeziorem - fot. 1. Jak widać na zdjęciu, hałda jest zaskakująco wysoka. Zasłania całkowicie parkujące na placyku auta i za nią widać jedynie głowy pieszych. W mieście, jak dotychczas, odśnieżanie wygląda jako tako. Ulice są przejezdne, chodnikami da się przejść, ale kilka uwag i pretensji można mieć do Zakładu Komunikacji Miejskiej. Firma ta ma w obowiązkach należyte utrzymanie przystanków autobusowych, ale jest z tym, niestety, nie najlepiej, co widać na kolejnym zdjęciu - fot. 2. Przedstawia ono przystanek na ul. Lanca.

Odcinek od wiaty do zatoczki autobusowej nie jest w ogóle odśnieżony, co pokazuje czerwona strzałka. Aby dostać się do środka lokomocji publicznej trzeba brodzić w śniegu, na szczęście, jak na razie niezbyt głębokim.

Co jednak będzie gdy białego puchu przybędzie? Trzeba też dodać, że ów przypadek nie jest odosobniony. W centrum miasta na ruchliwych przystankach przy ul. Polskiej, tuż pod Zespołem Szkół nr 2 oraz naprzeciw poczty mamy do czynienia z podobną, jeśli nie gorszą sytuacją. Oba przystanki (po przeciwnych stronach ulicy) odgradza od jezdni dość wysoki śnieżny wał utrudniający tak wysiadanie, jak i wsiadanie do autobusu – fot. 3. Na zdjęciu widać przystanek po stronie ul. Polskiej z numerami nieparzystymi. Jedna z potencjalnych klientek ZKM zastanawia się nad sposobem pokonania śnieżnego wału, który sięga jej do połowy łydek. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że zdąży sforsować przeszkodę, nim autobus odjedzie. No i nadzieję na to, że wał ów zostanie wkrótce usunięty.

BEZ ZMIAN

Innym marnie utrzymanym miejscem, nieco już odleglejszym od centrum miasta jest przejście dla pieszych i jego najbliższa okolica pod Szkołą Podstawową nr 6. Ubiegłej zimy, o czym wówczas pisaliśmy, jeden z naszych Czytelników stracił tu kilka części swojego samochodu. Na nierównościach od auta oderwał się spojler i część zderzaka. Miasto obiecywało naprawienie tego miejsca, lecz cóż, oto mamy kolejną zimę, a pod SP nr 6 nic się nie zmieniło - fot. 4. Jak widać na zdjęciu wykroty są tutaj nie byle jakie, co najmniej jak rok temu.

Jeśli nawet machniemy ręką na posiadaczy aut, to przecież nie sposób zapomnieć o dzieciach wędrujących przez to feralne przejście do szkoły, o czym przypomina żółta tabliczka pod głównym niebieskim znakiem. Przecież nietrudno na takich dołkach potknąć się i wywrócić, co może skończyć się nie tylko nabiciem guza, ale i złamaniem nogi, albo ręki. Obecnie są ferie, więc jest trochę czasu na zaprowadzenie porządku w tym miejscu, tak aby dzieci mogły po zimowej przerwie dojść do szkoły bezpiecznie.

GDZIE PODZIAŁA SIĘ DROGA?

Jak wspomnieliśmy wcześniej, w związku z tą zimą, która przestała żartować, są miejscami kłopoty komunikacyjne, w głównej mierze dotyczące jednak pieszych. Poruszanie się samochodami sprawia mniej problemów, ale tylko na obszarach miejskich. Kawałek za, czyli np. na terenach Lipowej Góry jest już nieco inaczej.

Zacznijmy od tego, że tuż przy wjeździe od strony Leman wita nas ciekawy i bogaty zestaw znaków oraz tabliczek. Łącznie sześć sztuk - widać, że gmina na blachach nie oszczędza - fot. 5. Dwa okrągłe znaki wyrażają dopuszczalny tonaż, jak i prędkość, ale spoko, nie dotyczy to uprzywilejowanych mieszkańców. No tak, ale czy to mieszkaniec, czy obcy dysponujący pojazdem lżejszym niż 3,5 t i nieprzekraczającym 40 km/godz i tak wiele by za znakiem nie zwojował. Rzecz w tym, że kawałek dalej drogi, choć na pewno tam jest, w ogóle nie widać - fot. 6.

Gdyby nie czerwony ochronny płotek, który ma zapobiec tworzeniu się zasp, nikt by raczej nie przypuszczał, że może biec tędy jakikolwiek szlak. Dlatego też mieszkańcy Lipowej Góry skarżyli się nam, że ich główna droga gdzieś przepadła i nie wiadomo jak dotrzeć do szosy lemańskiej. Na szczęście została odśnieżona i teraz już nie ma kłopotu z utrzymaniem właściwego kierunku, bo widać wyraźnie jej zarysy – fot. 7.

Tak to bywa zimą, gdy szlak nie jest oznakowany pachołkami. Wystarczy, że sypnie śnieg i cała okolica robi się biała, wskutek czego nie wiadomo gdzie pola, czy łąki, a gdzie droga.

ZWISAJĄCE DACHÓWKI

Zima sypie nie tylko śniegiem, ale także niespodziankami i to niebezpiecznymi. Okazuje się, że nie jedynie sople mogą stanowić zagrożenie dla przechodniów, ale i obluzowane od nadmiaru śniegu dachówki. Jedna z Czytelniczek zaalarmowała redakcję, że z dachu sąsiadującego z naszą siedzibą budynku zwisają dwie dachówki, które we każdej chwili mogą runąć w dół. Były to już godziny wieczorne i kiedy zadzwoniliśmy po pomoc do straży miejskiej, ta już nie urzędowała. Telefon odebrał automat, proszący o pozostawienie stosownej wiadomości.

Cóż, obluzowane dachówki nie mogły czekać do następnego dnia, wobec czego niezwłocznie powiadomiliśmy straż pożarną. Tam bez względu na porę dnia czy nocy zawsze ktoś czuwa i zgłoszenie zostało przyjęte. Zaraz też strażacy przyjechali na miejsce i przystąpili do akcji, posługując się nowoczesnym podnośnikiem - fot. 8. Na początku były pewne wątpliwości, czy aby wszczęty alarm jest zasadny, ale w trakcie akcji okazało się, że jak najbardziej. Pod zbrylonym śniegiem zgromadzonym nad krawędzią dachu strażak pracujący na podnośniku wydobył aż pięć dachówek, które w każdej chwili mogły spaść komuś na głowę. - Był to ostatni moment, aby usunąć zagrożenie – powiedzieli nam strażacy.