Związkowcy z ZNP krytykują reformy oświatowe i oszczędzanie na edukacji. Nie podoba się im także pomysł oddawania szkół w ręce niepubliczne.

Awansa zaprawione goryczą

70. awansowanych

Chociaż do Dnia Nauczyciela pozostał prawie tydzień, to Oddział Powiatowy Związku Nauczycielstwa Polskiego postanowił rozpocząć świętowanie już w piątek 8 października. Wśród zgromadzonych w auli Zespołu Szkół nr 2 przeważali ci pedagodzy, którzy w tym roku uzyskali wyższy stopień awansu zawodowego. Przybyli oni na spotkanie po to, by odebrać z rąk prezesa zarządu wojewódzkiego i powiatowego ZNP, Janusza Kozińskiego, listy gratulacyjne. W naszym regionie awans uzyskało ogółem 70. nauczycieli. Wśród nich najwięcej było pedagogów mianowanych oraz dyplomowanych. Najmniej, bo tylko ok. 10, przybyło nam nauczycieli kontraktowych. Po części oficjalnej zebrani w auli mogli obejrzeć inscenizację opartą na kurpiowskich gadkach w wykonaniu młodzieży z Dąbrowy w gminie Rozogi. Podczas uroczystości przygrywał także zespół Stanisława Zielińskiego.

Pod presją oczekiwań

Spotkanie, które w założeniu miało być nauczycielskim świętem, stało się okazją do refleksji nad kondycją oświaty w regionie. Zdaniem przedstawicieli ZNP, nie jest ona najlepsza. W wystąpieniu otwierającym uroczystość prezes Koziński wypowiedział wiele gorzkich słów na temat reform oświatowych. Wyraził przy tym opinię, że są one nieracjonalne i wprowadzają tymczasowe rozwiązania, które nie służą szkolnictwu.

- Nauczyciele są ostatnio na cenzurowanym, poddaje się ich coraz większej presji oczekiwań społecznych - narzekał prezes Koziński.

Na uroczystości nie pojawiło się zbyt wielu przedstawicieli lokalnych władz. Starostwo reprezentował naczelnik wydziału oświaty, Stefan Januszczyk, który również uzyskał stopień nauczyciela dyplomowanego.

Janusz Koziński nie żałował słów krytyki pod adresem samorządowych włodarzy. Ubolewał nad tym, że zbyt łatwo godzą się oni na tworzenie szkół niepublicznych.

- Nasz związek jest przeciwny funkcjonowaniu placówek tego typu na wsiach. Dobra szkoła prywatna wymaga dużego wkładu finansowego rodziców, a przecież mieszkańcy wiosek w naszym regionie do najbogatszych nie należą - mówił w rozmowie z "Kurkiem" szef nauczycielskiego związku. Dodał również, że chociaż związki nie są w stanie przeciwdziałać prywatyzacji placówek oświatowych, to jednak ostatnio udało się im, z pomocą kuratora, uchronić przed przekształceniem szkołę w Wawrochach.

Kłopotliwe gimnazja

Przedstawiciele ZNP sceptycznie oceniają skutki reformy oświatowej wprowadzonej przez rząd Jerzego Buzka. Najwięcej zastrzeżeń mają do sposobu funkcjonowania gimnazjów, które, ich zdaniem, sprawiają wiele problemów wychowawczych.

- Ideą reformy miało być oddzielenie podstawówek i szkół gimnazjalnych. W praktyce jest jednak inaczej, bo w małych miejscowościach placówki te nadal są połączone z powodu trudności lokalowych. Reformatorom nie udało się, wbrew wcześniejszym deklaracjom, odejść od przeładowanych programów i nauczania encyklopedycznego - twierdzi prezes Koziński.

Ocalić Kartę

Nauczycielskie związki mają także powody do zadowolenia. Udało im się wywalczyć korzystne zapisy w znowelizowanej Karcie Nauczyciela. Chodzi tu przede wszystkim o konieczność uzgadniania regulaminu wynagrodzeń ze związkowcami. Kolejny korzystny zapis przewiduje, że przyznawanie środków na dokształcanie nauczycieli będzie opiniowane przez związki zawodowe. Do tej pory decydowały o tym tylko samorządy. ZNP obawia się jednak planów likwidacji Karty Nauczyciela, które snują niektóre ugrupowania polityczne. Rozwiązanie takie odpowiadałoby także samorządom lokalnym. - Samorządowcy uważają, że nauczyciel to drogi pracownik. Likwidacja Karty umożliwiłaby dowolne regulowanie przez samorządy nauczycielskich pensji i czasu pracy - nie kryje obaw Janusz Koziński.

Papierkowe szaleństwo

Nadal wiele kontrowersji wzbudza sposób, w jaki nauczyciele zdobywają kolejne stopnie awansu zawodowego. Zdarza się bowiem, że aby je uzyskać gromadzą setki rozmaitych dokumentów, zaświadczeń o odbytych kursach i szkoleniach, angażują się w działalność, która nie zawsze służy poprawie jakości ich pracy. Prezes Koziński przyznaje, że papierkowe szaleństwo było bardzo powszechne w pierwszych latach funkcjonowania reformy. Według niego, teraz sytuacja uległa normalizacji.

- Wcale nie trzeba mieć wielu dokumentów, by uzyskać awans. Wystarczy wykazać się konkretnymi osiągnięciami - uważa prezes.

Ewa Kułakowska

2004.10.13