Po cichu, bez medialnego rozgłosu w Julianowie, małej wsi pod Dźwierzutami trwają przygotowania do budowy drugiej pod względem wielkości biogazowni w Europie.

Czy biogazownia zatruje nam życie?

NADZIEJA DLA GMINY

Biogazownia o rekordowej w skali europejskiej mocy 13,7 WM ma kosztować 200 mln zł. Jej obiekty zajmą powierzchnię blisko 3 hektarów. - Inwestor Zbigniew Ronkiewicz uzyskał już w ubiegłym roku pozytywną opinię środowiskową. Obecnie teren jest niwelowany – potwierdza wójt gminy Dźwierzuty Tadeusz Frączek. Obok planowanej biogazowni trwa już budowa fermy kurzej. W 8 olbrzymich kurnikach będzie się mogło pomieścić … 827 tysięcy sztuk kur. Jak podaje raport oddziaływania na środowisko, do produkcji gazu, z którego następnie zostanie wytworzona energia elektryczna, wykorzystywane będą m.in. odchody kur i bydła, obornik, gnojowica, buraki, kiszonka kukurydzy z gospodarstw konglomeratu rodzinnego. Chodzi tu m.in. o gospodarstwo w Dębówku, gdzie od lat Ronkiewiczowie prowadzą hodowlę kur.

- Inwestor zapowiada zatrudnienie 80 osób. Byłby to więc najpotężniejszy zakład w gminie dotkniętej sporym bezrobociem – wymienia atuty inwestycji wójt. Przypomnijmy, że jeszcze dwa lata temu wykluczał możliwość lokalizacji biogazowni w jego gminie.

- Uczynię wszystko, co w mojej mocy, żeby ściągać tu inwestorów, ale nie takich – zapewniał podczas sesji Rady Gminy. Dziś zmienił zdanie, bo jak twierdzi, przekonały go proponowane w inwestycji nowoczesne technologie.

NIEPOKÓJ POSŁA

Skala przedsięwzięcia niepokoi jednak posła Adama Krzyśkowa, szefa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska.

- Z uwagi na trudności logistyczne – tłumaczy. - Jeżeli do wyprodukowania 1 MW biogazownia potrzebuje 60-80 ton wsadu na dobę, to w przypadku Julianowa oznaczać będzie konieczność pozyskania substratu wielkości 800-1000 ton dziennie! To jest coś niewyobrażalnego.

Zdaniem posła powinny być preferowane biogazownie mniejsze o mocy do 1 MW. Takie założenia przyjęto też w programie rządowym, który mówi, że do 2020 r. w każdej polskiej gminie powstanie przynajmniej jeden zakład produkujący energię z roślinnych kiszonek i wszelkich odpadów.

Za przykład poseł podaje Niemcy, gdzie funkcjonuje obecnie ok. 5 tys. niewielkich biogazowni.

- Jeżeli koncentracja byłaby czymś dobrym, Niemcy by sobie tego nie odpuścili. Zrobiliby 10 gazowni wielkich i toby im wystarczyło – mówi poseł.

Skąd zatem pomysł na budowę takiego molocha? To, jak się okazuje, jest na rękę koncernom energetycznym, które wolą kupować prąd od dużych przedsiębiorców wytwarzających energię powyżej 5 MW.

- Z jednej strony można dumnie wypiąć pierś do przodu, że taka inwestycja jest na terenie powiatu, z drugiej budzi obawy, czy przypadkiem nie wylano dziecka z kąpielą – dywaguje poseł.

MNIEJSZE ZŁO

Agata Moździerz, naczelnik ocen oddziaływania na środowisko w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie zapewnia, że na tle innych projektów lokalizacja inwestycji w Julianowie jest najszczęśliwsza. Miejscowość leży bowiem na obszarze stanowiącym nieużytki oraz tereny rolne inwestora, których nie obejmują żadne formy ochrony przyrody. Najbliższa zabudowa znajduje się w odległości 700 metrów. Zdaniem naczelnik, będzie łatwa możliwość pozyskiwania surowca ze względu na bliskie sąsiedztwo fermy drobiu i bydła.

- Trzeba zdać sobie sprawę, że ta biogazownia przyjmuje to, co dla nas jest uciążliwe, czyli gnojowicę czy obornik. To lepsze rozwiązanie niż wylewanie ich po polach. Powinniśmy więc wybrać mniejsze zło – przekonuje naczelnik.

OBIETNICE INWESTORA

Najwięcej emocji jak dotychczas wzbudziła budowa biogazowni w Labuszewie, położonym na trasie z Dźwierzut do Biskupca. Chociaż ma mieć ona moc blisko 7-krotnie mniejszą od tej w Julianowie, lokalne środowisko ostro protestuje. Sprawa oparła się o Samorządowe Kolegium Odwoławcze.

W Julianowie etap, w którym można było zastopować inwestycję, minął. Mimo początkowych protestów mieszkańców, ostatecznie nikt z nich nie złożył oficjalnych zastrzeżeń.

- Warszawiacy, którzy mają w pobliżu domki chodzili trochę przy tym, ale myśleli, że to my będziemy za nich walczyć. A my mamy wiele innych spraw na głowie – mówi jeden z członków stowarzyszenia ekologicznego „Piękne Dąbrowy, które wcześniej razem z mieszkańcami Dębówka storpedowało próbę budowy biogazowni w tej miejscowości.

Dlaczego teraz nie protestowali mieszkańcy Julianowa i pobliskich Sąpłat?

- Ronkiewicz obiecał im złote góry, przede wszystkim, że da pracę ludziom. To miało dla nich większe znaczenie, niż świadomość tego, że smród będzie w okolicy niesamowity – mówi ekolog.

Zwróciliśmy się do Zbigniewa Ronkiewicza, żeby opowiedział nam o swoich planach i rozwiał przy okazji pojawiające się obawy. Ten jednak nie chciał z nami rozmawiać, uzasadniając to poprzednimi publikacjami w „Kurku”, które miały być dla niego nieprzychylne. Na dodatek, jak ubolewa, można je łatwo znaleźć w internecie.

- Jest pan persona non grata – pochwalił się na koniec reporterowi „Kurka” swoją znajomością języka obcego.

Andrzej Olszewski/fot. A. Olszewski