Rozmowa z burmistrz Szczytna DANUTĄ GÓRSKĄ

O PRIORYTETACH

Minął rok

- Minął rok odkąd sprawuje Pani urząd burmistrza Szczytna. To dobra okazja na pierwsze podsumowania. Na ile udało się Pani w tym czasie spełnić oczekiwania mieszkańców?

- Najważniejszą sprawą do zrealizowania jest oczyszczenie i zagospodarowanie jezior. W tym roku przystąpiliśmy do budowy kolektora burzowego i ścieżki pieszo-rowerowej wokół małego akwenu. Powstaną nowe, ukwiecone alejki, przy których zamontujemy oświetlenie. Będą też nowe ławeczki, a na środku jeziora 17-metrowa fontanna. Prace chcemy zakończyć w przyszłym roku, jeszcze przed sezonem turystycznym. Potem bierzemy się za duże jezioro. Chcemy, aby wreszcie się coś na nim działo, żeby ludzie mogli korzystać z wodnych atrakcji.

- Chyba będzie o to trudno. Baza MOS-u jest uboga w sprzęt.

- Tak, ale zamierzamy dokonać nowych zakupów. Wypożyczalnia sprzętu powinna tętnić życiem, a widok łopoczących na jeziorze żagli ściągać turystów. Szczytno dotychczas było jakby odwrócone od jezior, najwyższa pora to zmienić.

- Na pewno ludzi nie przyciągnie nad jezioro zamknięte kąpielisko. To od lat fatalna wizytówka naszego miasta. Jak długo jeszcze będziemy musieli się za nią wstydzić przed przyjezdnymi?

- Podstawowym zadaniem jest odcięcie dopływu wszelkich zanieczyszczeń. Kończymy właśnie dokumentację na budowę kanalizacji deszczowej.

- Sporo środków w tym roku poszło także na inwestycje i remonty drogowe.

- Tak. Najwięcej na modernizację ulicy Mazurskiej. Była ona bardzo oczekiwana przez naszych mieszkańców. Przykro było patrzeć, jak przemieszczający się tamtędy uczestnicy konduktów pogrzebowych brnęli po kostki w błocie. Przybyło też w mieście wiele miejsc parkingowych, np. przy ulicach Warszawskiej, Jagiellończyka czy Lanca. W przyszłym roku zbudujemy duży parking nad małym jeziorem, przy PZU. Będziemy też kontynuować modernizacje placów zabaw i tworzyć nowe.

- Z tegorocznych planów została jednak wykreślona przebudowa ulicy Przemysłowej.

- Na to zadanie, podobnie jak w przypadku jezior, zabiegamy o środki unijne. Mimo zapowiedzi nie doszło do rozstrzygnięcia konkursów. W przyszłym roku rozpoczniemy tę inwestycję z udziałem środków własnych. W pierwszej kolejności położymy nawierzchnię asfaltową na odcinku od ul. Pola do ul. Polnej. To będzie fragment przyszłej obwodnicy, w skład której wejdą także ulice Łomżyńska i Moniuszki.

O PRZYCIĄGANIU TURYSTÓW

- Niewątpliwym sukcesem okazała się zmiana formuły „Dni i Nocy Szczytna”. Czy w przyszłym roku zostanie ona utrzymana?

- Działamy właśnie w tym kierunku. Chcemy, aby główne imprezy odbywały się na pl. Juranda przy zamkniętym ruchu drogowym. Byłoby wspaniale, gdyby główną ulicę miasta udało się na stałe wyłączyć z ruchu i zamienić w deptak, z licznymi stoiskami i punktami gastronomicznymi. Musimy myśleć o jak najatrakcyjniejszej ofercie dla turystów, których w tym roku podczas święta miasta mieliśmy rekordową liczbę.

- Podobno zabrakło dla nich miejsc w hotelach?

- Jest z tym problem. Trzeba już myśleć o rozbudowie bazy noclegowej. Mam nadzieję, że przyszłych inwestorów skłoni do tego, bardzo oczekiwana przez nas, decyzja w sprawie dokapitalizowania lotniska w Szymanach.

O LOKALNEJ POLITYCE

- Uczestnicy obrad sesji Rady Miejskiej zwracają uwagę, że teraz toczą się one w zdecydowanie spokojniejszej atmosferze niż w ubiegłej kadencji. W jaki sposób udało się Pani utemperować emocje radnych?

- Nie było moją intencją ograniczanie emocji radnych, a współpraca z nimi. Przyznaję jednak, że spokój w radzie to niewątpliwie jedno z największych moich osiągnięć. Radni obecnej kadencji w zdecydowanej większości nie są nastawieni na to, żeby zaistnieć na sesji za wszelką cenę. Najefektywniejsza praca odbywa się na komisjach. Tam w rzeczowej dyskusji wypracowuje się stanowiska, które przekładane są do zatwierdzenia radzie.

- W poprzedniej kadencji, kiedy była Pani zastępcą burmistrza, w radzie panowała bardzo napięta atmosfera. Raz za razem dochodziło do sytuacji konfliktowych. Nie miała Pani ochoty rzucić tego wszystkiego i wrócić do poprzedniej pracy w sanepidzie?

- To był trudny okres, także dla zatrudnionych w urzędzie pracowników. Należę jednak do ludzi, którzy jeśli coś zaczynają, to trwają przy tym mimo różnych przeciwności. W tym czasie realizowałam szereg zadań, co dawało mi poczucie satysfakcji. Momentów zwątpienia nie miałam.

- Pani ówczesny przełożony Paweł Bielinowicz miał żal, że wystawiła go Pani „do wiatru”, ukrywając do ostatniej chwili zamiar kandydowania na burmistrza.

- Pozostawię to bez komentarza.

- Ten, który wprowadził Panią do ratusza, dziś zarzuca Pani zdradę. Nie ma Pani z tego powodu poczucia dyskomfortu?

- Nie mam absolutnie żadnego poczucia winy.

- Radni opozycji zarzucali Pani sprzeniewierzenie się hasłu „zadbam o Szczytno” i skoncentrowanie się na poprawie własnego komfortu pracy. Miały o tym świadczyć remont gabinetu z montażem klimatyzacji czy zakup nowego samochodu służbowego. Czy te inwestycje były niezbędne?

- Gabinet burmistrza jest miejscem reprezentacyjnym, w którym przyjmuję wiele osób z miasta, kraju i zagranicy. Musi on wyglądać godnie, bo goście m.in. na tej podstawie wyrabiają sobie opinię o naszym mieście. Zakup samochodu wynika ze zwykłej kwestii ekonomicznej, dotychczasowy był już mocno wyeksploatowany i trzeba było coraz więcej do niego dokładać.

- Pani rezygnacja z mandatu radnej sejmiku wojewódzkiego spowodowała, że Szczytno nie ma dziś żadnego przedstawiciela w tym gremium. Czy nie uważa dziś Pani, że kandydowanie do sejmiku było błędem?

- Nie mogłam łączyć stanowiska burmistrza i radnej. Musiałam na coś się zdecydować. Takie są przepisy ordynacji wyborczej, które podobny dylemat postawiły przed wieloma innymi osobami.

O PRZYCHODNI

- Jakie ma Pani plany wobec dzierżawców przychodni przy ul. Kościuszki?

- Dyrektor ZGK pan Mierzejewski przygotowuje projekty nowych umów. Jeżeli nie zostaną one zaakceptowane przez dzierżawców, zorganizujemy przetarg. Jedno jest pewne - w tym obiekcie nadal będą prowadzone usługi medyczne. To jest bezdyskusyjne.

- Konflikt z władzami „Eskulapa” to chyba największy problem, z jakim przyszło się Pani zmierzyć w minionym roku?

- To sztuczny problem, wywołany przez spółkę w celu wymuszenia korzystnej dla siebie decyzji.

- Sprawa trafiła nawet do sądu. To pewnie nie pomaga Pani w wykonywaniu codziennych obowiązków?

- Na pewno nikt nie lubi toczyć spraw przed sądem, ale cóż zrobić. Jeśli jest się burmistrzem, trzeba być przygotowanym na różne niespodzianki. Jestem jednak pewna, że racja leży po mojej stronie, dlatego ten spór zupełnie nie ma wpływu na jakość mojej pracy.

O PLANACH

- Czym Pani burmistrz zajmuje się „po godzinach”?

- Wolny czas spędzam najchętniej w rodzinnym gronie. Bardzo lubię też spacerować i chodzić na zakupy. Zdarzają się wtedy bardzo sympatyczne momenty, kiedy nawet nieznajomi ludzie podchodzą do mnie i mówią: „Pani burmistrz, jest super. Tak trzymać”.

- A nieprzyjemne sytuacje też się zdarzają?

- Nie przypominam sobie.

- Zdecydowała już Pani, czy będzie się ubiegać o reelekcję?

- Nie, nie zaprzątam sobie tym głowy.

- A jak zareaguje Pani, gdy za cztery lata Adam Krzyśków powie „Danusiu, teraz czas zawalczyć o sejm”?

- Bardzo się cieszę, że mogę pracować na rzecz miasta. To jest mój główny cel.

Rozmawiał Andrzej Olszewski/Fot. A. Olszewski, T. Zagoździński