Nigdy nie należy porzucać swoich pragnień, nawet w chwilach, gdy zagrożone

jest życie. Świadczy o tym przykład Daniela Badysiaka, mieszkańca Szczytna, który po

długiej, ciężkiej chorobie wraca do zdrowia. Teraz, choć jeszcze nie w pełni sił, realizuje swoje marzenia. Jednym z nich jest przejażdżka prawdziwą rajdówką.

Śmigać rajdówką

SAMOCHODOWA PASJA

Daniel Badysiak z samochodami miał do czynienia od zawsze, bo jego ojciec prowadzi firmę pomocy drogowej. Kiedy Daniel był jeszcze tak mały, że nie sięgał nogami do pedałów auta, siadywał na kolanach taty i prowadził wóz z automatyczną skrzynią biegów. Jak tylko trochę podrósł, nauczył się sam, bez niczyjej pomocy, prowadzić samochód typu dostawczego, a w krótki czas potem wielką ciężarówkę - holownik. Tak mu się to spodobało, że już wówczas zapragnął, aby w dorosłym życiu przemierzać cały świat wielkim tirem. Marzyło mu się też ściganie w rajdach samochodowych.

- Żeby choć tak raz w życiu usiąść za kierownicą rajdówki - to było coś - nieraz dzielił

się tym pragnieniem ze swoimi rówieśnikami.

MARZENIA I CHOROBA

Te marzenie Daniela nie były jakieś niezwykle, a wręcz przeciwnie - podobne do pragnień i dążeń jego kolegów. Niestety ze względu na poważne schorzenie, które nękało go od urodzenia - ciężką chorobę wątroby, były w zasadzie nie do spełnienia. W całym tym nieszczęściu, w pewnym momencie pojawiła się jednak iskierka nadziei. Kiedy dorastał, lekarze powiedzieli mu, że jego choroba może w wieku dojrzewania ustąpić, ale nie nie ukrywali także i odwrotnego jej przebiegu - nasilenia. Co gorsza, nastąpiło to drugie i tak rozpoczęła się walka Daniela już nie o spełnienie jakiegokolwiek marzenia, a po prostu o życie.

- W chwilach nasilenia choroby miałem nawet trudności z niesieniem zwykłej sklepowej reklamówki z niewielkimi zakupami - mówi Daniel. Czasami wątpił, czy jeszcze kiedykolwiek usiądzie za kierownicą auta, ale w skrytości ducha marzeń tych nigdy nie porzucił. Aby dalej mógł w ogóle funkcjonować, konieczny stał się przeszczep wątroby. Sprawy się jednak komplikowały z powodu trudności ze znalezieniem odpowiedniego dawcy. Do lekarzy zgłosili się wobec tego rodzice Daniela. Ojciec, jak się okazało, nie mógł być dawcą, bo w dzieciństwie przechodził żółtaczkę. Pozostała zatem tylko mama. Wszelkie badania przeszła pomyślnie i lekarze mogli już planować operację. Tymczasem, kiedy oboje wracali z badań, które odbyły się w Warszawie, jeszcze w drodze, odebrali niespodziewany telefon, że jest odpowiedniejszy dawca - 8-letni chłopczyk, zmarły na udar mózgu. Ledwo oboje stanęli w progu rodzinnego domu, a już zaczęli pakować wszelkie niezbędne rzeczy i wraz z synem jeszcze tego samego dnia ruszyli z powrotem do Warszawy. Ciężki i skomplikowany zabieg trwał 12 godzin. Operacja przebiegła szczęśliwie i Daniel zaczął szybko powracać do zdrowia. W wieku 15 lat ważył niecałe 30 kg, teraz gdy ma niespełna siedemnaście - urósł o 15 cm(!) i przytył o 25 kg. Niespodziewanie wraz z odzyskiwaniem sił, zaczęły się też spełniać jego marzenia. Kilka dni temu uczestniczył w zaaranżowanym przez burmistrz Szczytna Danutę Górską spotkaniu z naszym czołowym kierowcą rajdowym, mistrzem Europy i dwukrotnym mistrzem Polski Krzysztofem Hołowczycem. Mistrz obiecał Danielowi nie lada gratkę - już całkiem niedługo chłopiec usiądzie na fotelu pilota i popędzi z zawrotną prędkością najnowszą rajdówką forda - 2,5-litrowym focusem wrc. Te „przejażdżki” odbędą się w trakcie treningów, które Hołowczyc zaplanował na podszczycieńskich, ale zamkniętych drogach szutrowych, w ramach przygotowań do Rajdu Polski. Impreza ta, stanowiąca eliminacje Mistrzostw Świata, odbędzie się w końcu czerwca tego roku.

Daniel jest zachwycony i niecierpliwie wyczekuje pierwszych jazd, a jeśli chodzi o pozostałe marzenia, to już niedługo pójdzie na samochodowy kurs jazdy, by w niedalekiej przyszłości, popędzić przez świat w wielkim tirze Magnum.

Marek J.Plitt