Z Krzysztofem Cugowskim rozmawiamy o zmianach w zespole, karierze muzycznej synów, niechęci podróżowania na Mazury.

Te koszmarne drogi

- Maryla Rodowicz zapytana o wrażenia z koncertu "Baw się razem z nami" odpowiedziała, że widownia w większości przyszła dla was, nie dla niej.

- Pewnie przesadziła. Na taki koncert nie przychodzi się na konkretnego wykonawcę tylko po to, by się dobrze bawić.

- Czy Maryla Rodowicz jest znana panu jako osoba łatwo rozdająca komplementy?

- Tego nie wiem. Znam ją od wielu lat, ale nie na tyle blisko, by to komentować. Ale jeśli był to komplement, to jest mi bardzo miło.

- Słów podziwu dla pańskiego głosu nie kryli muzycy "The Rubettes", którzy występowali z wami w Szczytnie 10 lat temu. Jak wspomina pan tamten koncert?

- Na tle ruin zamku było bardzo kameralnie. Takie fajne miejsca koncertów na zawsze się zapamiętuje. Jak najszybciej chce się za to zapomnieć o smrodliwych salach gimnastycznych, w których także się grywa i które są z reguły podobne do siebie.

- Czy ostatnie zmiany kadrowe w zespole wyszły wam na lepsze?

- Po to zostały zrobione, żeby było lepiej i lepiej jest. Panie, które teraz z nami śpiewają, robią to wspaniale. Nareszcie mam prawdziwe wsparcie wokalne.

- Ci co odeszli żalili się, że nie mogli realizować w "Budce" swoich zamierzeń artystycznych.

- No więc teraz będą mieli okazję grać taką muzykę, jaką uważają za stosowną. I będą mogli się wykazać.

- Wytykają panu, że nie chce pan próbować nowych kierunków, tylko tkwi w starych schematach.

- Jesteśmy zespołem, który gra ponad 30 lat. Mamy swoją publiczność, która czegoś tam od nas oczekuje. Nie możemy zmieniać swojego charakteru z powodu chwilowych mód. Tyle lat wytrzymaliśmy robiąc to, co robimy i chyba okazało się to słuszne. A zresztą to myśmy się z nimi rozstali, a nie odwrotnie. Powiedzieliśmy im: tak dalej, panowie, się nie da. Bo gdybyśmy chcieli dojechać do emerytury, to oni są za młodzi, żeby to zrobić razem z nami. To był najlepszy moment żeby się rozstać.

- Pana śladami idą synowie.

- Oni grają swoją muzykę.

- Pewnie coś im pan sugeruje.

- Nie, nie, nie. Niczego im nie sugeruję. Są już na tyle dorośli, że sami wiedzą co robić.

- Czy muzyka w ich wykonaniu panu odpowiada?

- Na pewno tak. Grają klasycznego rocka. Uważam, że mają na to papiery. Wszystko jest okey. Oby im się wszystko powiodło, bo to nie jest takie proste.

- Większość artystów jest pod urokiem naszych stron. Pan rzadko gości na Mazurach.

- Przyznaję, że tak. Lubelszczyzna ma swoje pojezierze i w związku z tym naturalna atrakcja Mazur jest dla nas mniej istotna. U nas też są ładne jeziora, może trochę mniejsze, ale też w ładnej scenerii. Nie muszę więc daleko jechać, by się tym widokiem nacieszyć. Tu z Lublina jest prawie 400 km i do tego trzeba jeszcze jechać po drogach, które są koszmarem. Niezliczone zakręty wcale mi nie przeszkadzają, bo lubię je pokonywać, ale fatalny stan dróg i ilość poruszających się na nich samochodów nie zachęca do podróży w te strony.

Rozmawiał

Andrzej Olszewski

2003.07.30