W świecie Kręciołów.

Doskonale oznakowany "Tatarski Szlak" zaczyna się na dziedzińcu zamkowym w Szczytnie. "Zielona" trasa leśnymi drogami zawiedzie miłośników przyrody wprost do Stanicy Wodnej w Babiętach. Tam z rowerów można przesiąść się na kajaki i przemierzyć wodne szlaki.

W Stanicy Wodnej w Babiętach

Na taką beztroską wyprawę, swego czasu wybrałam się z przyjaciółką. W piękną słoneczną pogodę ruszyłyśmy głównymi ulicami miasta w stronę "Czerwonego Mostku", by z szosy tuż za parkingiem skręcić w lewo. Teraz droga wiodła przez pachnący grzybami las. Krótki postój uwieńczony został pokaźnym zbiorem. Jeszcze kilka razy, skuszone widokiem koźlarza lub borowika, schodziłyśmy z rowerów. Wszystkimi zmysłami chłonęłyśmy różnorodne aromaty i dźwięki otaczającego lasu. To specjalnie dla nas koncertowały ptaki, a zdziwiona sarenka przystanęła na krótką chwilę.

Wreszcie Stanica Wodna w Babiętach. Piękna pogoda i grzejące słońce kusiły wręcz, by w tak urokliwym zakątku zrobić to, do czego przyzywa charakter i położenie ośrodka - wypożyczyć kajak. Plusk wody, cisza, spokój, my w kajaku i stojące na brzegu łabędzie..., jednym słowem bajkowy, pełen ukojenia świat. Leniwy nurt rzeki wijącej się wśród szpaleru szuwarów pozwalał na wzrokową penetrację otoczenia, cieszył oczy nenufarami i grzybieniami wodnymi.

Wracałyśmy rozmarzone i dlatego w ostatniej chwili dostrzegłyśmy cztery czyhające łabędzie. Ich syk oraz rozłożone skrzydła nie wróżyły nic dobrego. Z siłą motorówki przemknęłyśmy obok tych pięknych, ale bojowo nastawionych ptaków. Jakby tego wszystkiego było mało, ni z tego, ni z owego zaczęło lać. Przemoczone do suchej nitki dobiłyśmy do przystani, a tam... słońce, a na pomoście mały Adaś pobierający lekcje od tatusia: "Adasiu, nie mówi się mokre piskla, a mokre pisklęta". "O, mokre babięta!" - zawołał na nasz widok rezolutny Adaś. Czyżby mały chłopiec był pomysłodawcą nazwy miejscowości?

Do przemierzenia "Tatarskiego Szlaku" zapraszamy nie tylko "babięta", ale i "chłopięta". Doskonale oznakowaną trasę warto zaliczyć.

Grażyna Saj-Klocek

2003.07.30