Powiało już wiosną. W czwartkowe popołudnie (17 marca) było ciepło jak nigdy tego roku, choć specjalnie to nie dziwi, wszak gdy "Kurek" dotrze do Czytelników wiosna już będzie na całego (przynajmniej ta astronomiczna). No i w związku z tą wiosną zaobserwowałem parę ciekawych scenek, jakie rozegrały się na ulicach miasta.

Wiosna, ach to ty?

KULTURA NA JEZDNI

Wiosna dziwnie podziałała na psy. Zachowują się jakby inaczej. Integrują się, by nie pojedynczo, a w kupie smakować budzącą się do życia przyrodę. A nic tak nie pozwala kosztować uroków natury, jak spacer.

Pieski wybrały się zatem na pieszą wycieczkę w jednej, wielkiej gromadzie. A przy tym, zauważmy, jakie porządne to bestyjki. Przez ulicę przechodzą nie inaczej, jak tylko po pasach - fot. 1.

Ten duży, stojący na chodniku (strzałka z lewej) to chyba naczelnik stada, egzekwujący od reszty dobre maniery oraz wychowanie. Baczy by wszystko było o'key, zgodnie z zasadami ruchu. No i musiałem ustąpić pieskom pierwszeństwa, wszak ja i one tośmy gentelmeni szos!

NIEBYWAŁE ZAKUPY

Pewien pan (niewidoczny na fotografii - jest w sklepie) postanowił, może z okazji nowej pory roku, uczynić poważniejsze zakupy - fot. 2.

Oj, nakupował tego, nakupował, że towar już nie mieści się nawet w dostawczym samochodzie.

* * *

Że wiosna już nadeszła, potwierdzają także łabędzie, które zawitały w nasze strony. Pierwszą parkę "Kurek" zaobserwował na Jeziorze Domowym Małym - fot. 3. Toń jeszcze zamarznięta, więc dostojna dwójka stąpa po lodzie, ale przy brzegu już on topnieje i tworzy się tam pas wody, gdzie ptaki pluskać mogą się do woli.

CAŁKOWITY ZANIK ORIENTACJI

W poprzednim "KM" opisywałem drogę z Kamionka do Szczycionka, którą Zarząd Dróg Powiatowych pozbawił drzew (34 sztuki) tłumacząc to względami bezpieczeństwa. Teraz kierowcy będą mogli pędzić tym szlakiem ile koni pod maską, bez obawy, iż rozbiją swoją maszynę o przeszkodę w postaci nagle wyrosłej przed zderzakiem olbrzymiej i twardej brzozy.

Czy bez drzew pobocza drogi są rzeczywiście bezpieczne? Ano posłuchajmy.

W środku zimy zdarzyło mi się podróżować samochodem drogą Świętajno - Spychowo i to odcinkiem gdzie także wycięto w pień przydrożne drzewa. W miarę względna pogoda szybko zaczęła się psuć i nagle rozszalała się ostra zadymka. W ciągu kilku minut tak zasypało okolice, iż wszelkie granice całkowicie się zatarły. Droga, towarzyszące jej po obu stronach półmetrowej głębokości rowy i sąsiadujące z nią pola przeobraziły się w jedną bezkresną białą płaszczyznę, bez jakichkolwiek znaków orientacyjnych.

Nie wiedziałem co robić. Jeśli pojadę prosto - pomyślałem sobie - a droga akurat skręca, wpakuję się do ukrytego pod śniegiem rowu i koniec...

Zaczęło się już ściemniać, wokół żywej duszy, bo na szosie ruch żaden, a więc i znikąd ratunku. Co prawda do najbliższej wsi nie było daleko, jakieś 4,5 km i mógłbym tam udać się po pomoc, ale jak trafić, kiedy wokół zapadają ciemności, nie widać gdzie droga, gdzie rowy, gdzie łąki. Lepiej już zostać w samochodzie. Ale wówczas - najwcześniej rano ktoś mnie znajdzie zamarzniętego na kość i będzie po ptokach - taka wizja stanęła mi wówczas przed oczyma.

Przestraszywszy się zatem nie na żarty zatrzymałem się, kombinując co dalej. Wtedy jakimś szczęśliwym trafem, już na granicy zasięgu wzroku, zamajaczył mi przed oczami przydrożny pachołek. Powoli ruszyłem w jego kierunku, potem zobaczyłem następny i tak kawałek po kawałku, z prędkością ok. 15 km/h parłem mimo wszystko do przodu. Gdy wjechałem do lasu, mogłem wreszcie odetchnąć - droga wyraźnie odcinała się od reszty otoczenia no i udało się. Do Spychowa dotarłem już bez (poważniejszych) przeszkód.

KRAJOBRAZ KSIĘŻYCOWY

Ulice Szwedzka i Staszica tworzą jeden ciąg komunikacyjny, ale tak naprawdę to tylko z nazwy, bo nie są one przejezdne. Przynajmniej teraz na wiosnę, gdy rozmiękła, nawilgocona nawierzchnia obu tych ulic została zryta kołami rozmaitych samochodów. Głębokie koleiny wprost uniemożliwiają jakikolwiek ruch samochodowy - fot. 4.

- Sytuacja taka panuje tu od jesieni ubiegłego roku, kiedy to remontowano sieć kanalizacyjno-burzową - mówi Marian Milewicz (spod jedenastki).

Cóż, remont wyczerpał środki finansowe miasta i nie starczyło już pieniędzy na utwardzoną nawierzchnię.

Póki co mieszczanie muszą się jeszcze pomęczyć - nurzać się w błocie i rezygnować z samochodowego transportu, co jednak stoi w sprzeczności z ich oczekiwaniami.

Tutaj mała dygresja: zapewne mało kto wie, iż Stanisław Staszic (1755 - 1826) znany działacz społeczno-politczny z okresu Sejmu Czteroletniego, filozof, uczony, pisarz (z zawodu ksiądz) był za swego życia rzecznikiem interesów mieszczaństwa. Tymczasem owe interesy zostały tutaj pogwałcone.

To tak tytułem złagodzenia nastrojów i poprawy humoru, bo mimo wszystko nadzieja dla mieszkańców ulic Szwedzkiej i Staszica jest! Tyle że trzeba jeszcze trochę cierpliwości.

Jak bowiem zapewnia "Kurka" Wydział Gospodarki Miejskiej do jesieni tego roku powstanie tu na pewno nowa nawierzchnia i to nie asfaltowa, a z polbruku. Zostanie także zbudowany drugi chodnik, więc wreszcie zapanuje w okolicy pełen komfort, ergo interesy mieszczaństwa zostaną zaspokojone.

I jeszcze jedna ciekawostka z tego terenu, tj. walka o chodnik - fot. 5.

Chociaż nie jest to mienie prywatne mieszkańców, walczą oni o jego przetrwanie. Aby samochody nie zniszczyły nowej polbrukowej nawierzchni okładają krawędzie trotuarów wielkimi głazami. Sposób prosty, ale skuteczny. Tyle że rozrytą jezdnią, nikt już raczej nie przejedzie. Sam próbowałem, ale szybko wycofałem się na wstecznym.

2004.03.24