Do dziś jeszcze w niektórych kręgach złośliwie powtarzane jest powiedzenie o tępych Kurpiach. Honorowy prezes oddziału Kurpiów w Rozogach, Henryk Dąbrowski śmieje się z tego i podkreśla, że dumny jest ze swego pochodzenia.

Wspomnienia dumnego Kurpia

Optymizm i spontaniczność

W środę 6 października do Biblioteki Pedagogicznej w Szczytnie zawitał pisarz i poeta z Rozogów - Henryk Dąbrowski. Spotkanie zgromadziło uczniów szczycieńskiego Gimnazjum nr 1 i Zespołu Szkół nr 3 oraz bibliotekarzy z terenu powiatu.

- Cudze chwalicie, swego nie znacie - kierowniczka Biblioteki Pedagogicznej Urszula Kubińska odniosła to znane przysłowie do postaci Henryka Dąbrowskiego, prezesa Zarządu Oddziału Kurpiów w Rozogach. Wykorzystując obecność pisarza i poety, zgromadzeni mieli znakomitą okazję nie tylko zapoznać się z jego twórczością pisarską, ale także posłuchać mowy kurpiowskiej w najlepszym wykonaniu.

- Moje wiersze są proste. Piszę to, co dyktuje mi głowa i serce, o swoich znajomych, nauczycielach i uczniach, ludziach, z którymi spotykałem się w epoce minionego socjalizmu i obecnego kapitalizmu - mówił do słuchaczy Henryk Dąbrowski.

Wystąpienie prezesa Kurpiów było przeplatane fragmentami jego utworów pochodzących z trzytomowej powieści pt. "Drogami Kurpiowszczyzny i Mazur", które czytała młodzież ze szczycieńskich szkół.

Jeden z wierszy Henryk Dąbrowski poświęcił swojej mamie, której, jak podkreślał, w dużej mierze zawdzięcza wszystko to co w życiu osiągnął. Porównywał też gwarę mazurską do kurpiowskiej, tę drugą określając jako bardziej śpiewną, ładniejszą i delikatniejszą. Nie ukrywał też, że od zamierzchłych czasów Kurpie nie mieli poważania wśród innych nacji.

- To byli zbiegowie z pól pańszczyźnianych, którzy osiedli się na dzisiejszej Kurpiowszczyźnie - mówił prezes Kurpiów. - Jednym z nich był uciekinier z Podola, mój prapradziadek. Zarówno on, jak i pozostali osiedleńcy nie mieli możliwości chodzenia do szkół, stąd utarło się powiedzenie, które złośliwie powtarzane jest do dziś: - Kogo trzeba tępić w Polsce? - Kurpia i siekierę.

Henryk Dąbrowski z uśmiechem podchodzi do takich uszczypliwości zapewniając, że tak jak inni żyjący dziś Kurpie nie ma powodów do żadnych kompleksów.

- Jestem dumny, że jestem Kurpiem. Znam język rosyjski i niemiecki, mowę kurpiowską i język literacki. Życzę tego wszystkim - podkreślał.

Uczestnicy spotkania byli pod wrażeniem, dominującego w jego wypowiedziach i zachowaniu, życiowego optymizmu. Mimo sędziwego już wieku, gdy zagrała muzyka, prezes Kurpiów porwał do tańca siedzące w pobliżu panie, dziarsko przy tym przytupując. Spontaniczna reakcja uczestników, którzy nagrodzili prezesa brawami, była najlepszym podsumowaniem spotkania z pisarzem i działaczem kurpiowskim.

Życie i pasja

Henryk Dąbrowski ma 70 lat. Urodził się Dąbrówce koło Lelisa. Po wojnie, wraz z rodzicami osiedlił się w Lipnikach. Uczył się w Liceum Pedagogicznym w Ostrołęce, a potem przez dwa lata w Studium Nauczycielskim w Katowicach. Jednak nie dane mu było tam mieszkać - los rzucił go do Zawojek, małej miejscowości na Mazurach. Trzy lata później przeprowadził się do Rozogów i mieszka tam do dziś. Na początku pracował jako nauczyciel, następnie pełnił funkcję dyrektora Zasadniczej Szkoły Rolniczej i Średniego Studium Zawodowego. Pisanie rozpoczął w szkole średniej, jednak dopiero na emeryturze mógł na dobre zająć się swoją pasją. W latach 1987-1997 napisał trzytomową powieść pt. "Drogami Kurpiowszczyzny i Mazur". Jest to powieść, z której poznajemy codzienne radości i smutki, pracę oraz tradycje mieszkańców wsi. Wydał książkę "Jesienne olekanie", napisaną w gwarze kurpiowskiej. To jednak nie wszystkie zajęcia pana Henryka. Od kilku lat prowadzi w domu muzeum kurpiowsko-mazurskie.

(jor, o)

2004.10.13