DUCHY STRASZĄ W BIAŁY DZIEŃ

Sobota, 14 lutego

Krótkie ćwiczenie pamięci.

Co miało miejsce 50 lat temu?

Z literatury światowej do odnotowania jest chyba tylko powieść Williama Goldinga "Władca much", na podstawie której nakręcono potem film pod tym samym tytułem. W Polsce powstały wówczas dwa jakże znaczące teatry: STS w Warszawie i Bim-Bom w Gdańsku z Cybulskim, Kobielą, Fedorowiczem. W muzyce: B. Haley wykonał po raz pierwszy utwór "Rock around the Clock", a E. Presley "That's All Right Mama". Ponadto powstały dwa znaczące filmy: "Siedmiu samurajów" A. Kurosawy i "La Strada" Felliniego.

A 100 lat temu?

... Z pieca spadło

Żeromski napisał "Popioły", a Reymont "Chłopów", A. Czechow "Wiśniowy sad", a francuski pisarz R. Rolland "Jana Krzysztofa". Powstała też opera Pucciniego "Madame Butterfly".

200 lat temu powstał "Kodeks Napoleona" i założono słynny cmentarz paryski Pere-Lachaise, na którym spoczywa wielu sławnych Polaków.

300 lat temu? Nic mi nie przychodzi do głowy.

400 lat temu? Szekspir napisał "Otella".

Dalej już nie sięgam. Bo połamałbym głowę do końca.

Wtorek, 17 lutego

W ostatnich dniach ciekawscy dziennikarze przepytywali działaczy SLD o samopoczucie. Ich pytania nie wynikały bynajmniej z troski o zdrowie VIP-ów, a raczej o zdrowie pozostałej części narodu. Większość bowiem ludzi w Polsce uważa, że rząd, dla którego poparcie zmalało do kilkunastu procent powinien podać się do dymisji (tak uczyniłaby większosć rządów na zachodzie), ale oni nie, będą trwali. Tak się bowiem składa, że w sejmie mają dostateczną ilość głosów, aby się przy władzy utrzymać. Przy tym większość przedstawicieli owej partii zdaje się w ogóle nie zauważać, że sytuacja jest tragiczna. Mówią, że obecny rząd pije piwo, które nawarzył rząd poprzedni. Ile w tym racji nie wiadomo, gdyż ocena pracy poprzedników została sporządzona nieuczciwie. Także nieuczciwe jest przypisywanie sobie zasług z tytułu wzrostu gospodarczego, gdyż jest on w dużej mierze wynikiem korzystniejszych warunków gospodarczych, zewnętrznych na rynkach europejskich, a także bardzo opłacalnego kursu euro w stosunku do złotówki, co zwiększyło dochody polskich eksporterów bez ich wysiłku. Po prostu dostali więcej pieniędzy za taką samą ilość towaru. Poza tym trudno mi wskazać działanie rządu, którego wynikiem byłby ów wzrost gospodarczy, jakim się rząd szczyci.

Kiedy słucham wystąpień działaczy SLD odnoszę wrażenie, że oglądam film kryminalny, w którym jeden mafioso mówi do drugiego: "Już nie żyjesz, tylko jeszcze o tym nie wiesz!" Co w sytuacji politycznej da się przełożyć na słowa: "Już właściwie wasza partia i rząd nie istnieje, tylko jeszcze o tym nie wiecie." Patrzę więc na przedstawicieli tej partii jak na duchy. Dodam, że na duchy, które jeszcze nieźle mogą nastraszyć.

Na dodatek premier Miller dokonał swoistego harakiri: zrezygnował z przewodniczenia partii, by zająć się wydajniej pracami rządu. Nie przewiduje, że rząd może upaść (premier ma najniższe poparcie ze wszystkich premierów po roku 1989) i wówczas po prostu zostanie bezrobotnym bez konkretnego przydziału.

Czwartek, 19 lutego

Denerwuje mnie swoisty prowincjonalizm Polaków. Mam na myśli małpowanie tego co dali sobie wmówić Amerykanie, np. Walentynki, albo Halloween. Albo zachwyt karnawałem w Rio de Janeiro. Gdy tymczasem to my mamy okazję zarazić co najmniej Europę naszymi tradycyjnymi obchodami - największą karierę może zrobić "Sobótka" czyli "Noc Świętojańska", której najlepiej zostawić nazwę "Noc Kupały". Gdy przeczytać uważnie wszystkie obrzędy tej nocy: wianki, ogniska, tańce, swawole i "te rzeczy" - niech się schowa niejedna szkoła samby. Albo, jaką karierę komercyjną mogłaby zrobić wiosenna "gra w zielone", która już prawie zupełnie została zapomniana. Nie mówiąc o tym, że doskonałą okazją do zainicjowania komercyjnego wykorzystania jest Święto Hubertusa - właśnie mamy nadmiar 100 żubrów, których nikt nawet za darmo nie chce przyjąć. No to urządźmy święto myśliwych i zaróbmy na utrzymanie rezerwatów.

Albo czy nie warto pomyśleć o reaktywowaniu w szkolnych zerówkach "Gregorianek"? A co to takiego? Poszukajcie w książkach o starych obyczajach. Promujmy takie święta jak "prima aprilis", "topienie Marzanny", sprzedawajmy na całym świecie pisanki i kraszanki, hucznie obchodźmy "Gaik", "Lajkonika" zapraszajmy na kuligi czy "dożynki" - niech inni po nas małpują. A nie wpadajmy w zachwyt "Walentynek", które chociaż sympatyczne, ale nie nasze. My mamy "Andrzejki" (dla dziewcząt) i "Katarzynki" (dla chłopców). Tylko świętować i się bawić. Sami lub jeszcze lepiej z zaproszoną przez nas Europą. A przede wszystkim nie dać się ogłupić.

I abyśmy tylko zdrowi byli.

Marek Teschke

2004.02.25