Długo zastanawialiśmy się jak upamiętnić kolejną rocznicę funkcjonowania naszej rowerowej drużyny. Pomysłów było moc, ale ostatecznie zdecydowaliśmy, że w czwartą rocznicę poznania pojedziemy do Prania.

Zielone serce przyrody

Słynna leśniczówka

Tuż przed wyjazdem wysłuchaliśmy instruktażu o przepisach drogowych, udzielonego przez zaproszoną na nasze spotkanie policję. Zostaliśmy też przez funkcjonariuszy obdarowani specjalnymi odblaskowymi naklejkami.

Asfaltem przez Jerutki i Świętajno dotarliśmy do Spychowa. Dalej jechaliśmy leśnymi drogami, wsłuchując się w bicie olbrzymiego, zielonego serca przyrody. Wreszcie stanęliśmy w Praniu - ukochanym zakątku poety Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Zwiedzając przemienioną w muzeum leśniczówkę oraz jej najbliższe otoczenie za piewcą mazurskiej przyrody deklamowaliśmy: "Tęcza mosty rozsiewa. Jak Wenus pachnie szałwia. Ptak siada na ramieniu. Komar płacze w promieniu... Żal będzie stąd odjeżdżać". Opuszczaliśmy ukrytą w Puszczy Piskiej leśniczówkę Gałczyńskiego z przeświadczeniem, że ślad zmarłego w 1953 roku poety, zgodnie z jego prośbą, zawartą w "Pieśniach", został ocalony od zapomnienia.

Dzisiaj Pranie to nie tylko muzeum, ale ulubione miejsce spotkań malarzy oraz artystów prezentujących swoją twórczość na scenie amfiteatru podczas niezapomnianych koncertów.

Muzeum przyrodnicze

Z żalem żegnaliśmy Pranie, a że dzień był piękny, więc zawitaliśmy do Krutyni. Tam zwiedziliśmy Muzeum Przyrodnicze. Poznaliśmy pana Macieja Głąbińskiego - rysownika i rzeźbiarza, który pełniąc pieczę nad muzeum, chętnie opowiedział nam o swojej pasji i pracy w Mazurskim Parku Krajobrazowym. Dowiedzieliśmy się, że wszystkie zwierzęta eksponowane w muzeum są ofiarami wypadków. Jeże, wiewiórki, jenoty oraz lisy zostały potrącone przez samochody. Na liniach energetycznych rozbijały się często bociany i ptaki drapieżne. W sieciach rybackich zaplątały się ptaki wodne nurkujące po pożywienie. Wystawa prezentuje wszystkie zwierzęta, które można spotkać podczas wypraw po liczącym ok. 55 tys. ha parku.

Plenerowa galeria

Z Krutyni przemieszczaliśmy się przez Rezerwat "Zakręt" ze słynną przyrodniczą osobliwością "Zakochaną Parą", czyli pomnikową parą drzew ciekawie uformowanych przez przyrodę. Podziwialiśmy olbrzymi dąb, który konarami czule obejmuje sosnę. Następnie przez Rezerwat "Królewska Sosna" im. Karola Małka z pomnikiem przyrody "Dąb nad Mukrem", brzegiem jeziora Mokrego dotarliśmy do Zgonu.

Tam odwiedziliśmy artystę rzeźbiarza Adama Szubskiego, by po raz kolejny podziwiać jego Plenerową Galerię Rzeźby. Artysta na stałe mieszkający w Warszawie, a od 28 lat związany ze Zgonem, początkowo tworzył w metalu. Z żelaza, miedzi czy mosiądzu wyczarowywał niezapomniane figury, scenki rodzajowe oraz niepowtarzalne kompozycje. Obecnie z pasją tworzy "Oblicza", czyli odlewa z gipsu portrety różnych osób. Prace prezentuje na różnych wystawach. Stanowią też one stałą, ciągle powiększaną plenerową galerię wokół posesji, obok drewnianej, zabytkowej chaty.

Jako ciekawostkę warto podać, że w Zgonie mieszkał i tworzył znany pisarz Igor Neverly.

Wrażeń moc

Pożegnaliśmy urokliwą, położoną nad jeziorem Mokrym wieś, by przez Koczek, zahaczając o Stanicę Wodną w Spychowie, dalej Świętajno i Jerutki ok. godz. 20.00 dotrzeć do Szczytna. W sumie zrobiliśmy 105 km, a trwająca cały dzień wyprawa była czymś w rodzaju podróży za jeden uśmiech. Dowiodła ona, że nie trzeba mieć pieniędzy, by zwiedzić wiele ciekawych zakątków i poznać interesujących ludzi. Z pomocą sprawnego jednośladu i mocnych nóg przeżyliśmy wspaniałą przygodę. Słusznie bowiem zauważył Gałczyński: "...i gdy człowiek wejdzie w las, to nie wie, czy ma lat pięćdziesiąt czy dziewięć, patrzy w las jak w śmieszny rysunek i przeciera oślepłe oczy. Dzwonek leśny poznaje, ćmę płoszy i na serce kładzie mech jak opatrunek..." A my jedziemy wsłuchani w bicie zielonego serca przyrody.

Grażyna Saj-Klocek

2004.08.11